Niepewność i
majowa ostatnia noc.
K.
2025
Śniłem czerwiec
nabrzmiewający dniami,
jak kiść winogron w toskańskim słońcu.
Słyszysz?
Soczysta zieleń pąków pęka,
spod płotów, wieczorami wychyla się już maciejka
i wcale nie szkoda zachodu.
Zresztą, bawi się ze wschodem w berka
aż do śpiewu skowronka.
Takie to infantylne,
niemal głupie,
ale nie chciałem się budzić...
Otworzyłem oczy,
a tu koniec czerwca.
Zapukałaś do drzwi z pierwszymi dniami lipca.
T.
2025
obudziło mnie twoje wołanie
zabawa z morfeuszem w sen mara
wywiodła mnie na dobre na manowce
daleka smuga dymu opowiadała ciepły dom
bozia szykowała nowy dzień
pachniało zbożową kawą
lipiec wołał ciepłym wiatrem od pól
od ciebie do mnie
K.
2025