W małych miasteczkach noc jest cicha. W małych miasteczkach noc nie ma
tajemnic, nie przyczaja się ciemnymi zaułkami skrywającymi złowróżbne
cienie. W małych miasteczkach noc nie wtrąca się w cudze sprawy.
Mieszkałem kiedyś w takiej mieścinie. Niedługo, zaledwie tyle, by poznać jedną kawiarnię i kilku stałych bywalców. Niedługo, zaledwie tyle by się z nimi zaprzyjaźnić, ale nie związać.
Na tyle jednak długo żeby się przejąć, pochylającymi się ku ulicom ścianami. Na tyle długo, bym mógł opowiedzieć ci tę historię.
Wracałem, jak prawie każdej nocy, przez puste, ciemne ulice do domu, który nie był moim miejscem. Z początku jej nie poznałem. Próbowała podnieść się z ziemi, wołając o pomoc. On stał w rozkroku, nie tak znowu pijany żeby nie potrafił w nią trafić. Krzyczała więc w przerwach między ciosami. Zacząłem biec, a tupot moich stóp odbijał się od ślepych, tylko z pozoru, okien. Nie było trudno go przewrócić, nie było problemem obezwładnić. Nie zdążył zareagować zataczającym się słowem.
Wtedy za sobą usłyszałem, wolne od pauz, histeryczne wołanie: „Biją! Pomocy! Ratunku!” Ciężar jej strachu osiadł na moich plecach i wgniótł w jego oddech. Jej palce wbiły się w koszulę na piersiach i rozorały skórę jak stare płótno. On już się zbierał, w pijackim gniewie, ona nieprzytomna z przerażenia łomotała pięściami o moją głowę. Przecież biłem jej męża. Strząsnąłem ją z siebie, wołając, że chcę tylko pomóc.
Okna w kamienicach zmartwychwstawały nocną iluminacją. Robiło się coraz jaśniej. Atakowany z dwóch stron, nie broniłem już nikogo prócz siebie, bojąc się, że i noc stanie ze mną do walki. Nadjechała policja. Siedząc pod niebiesko-czerwonym "słońcem" sprawiedliwości nie potrafiłem pojąć, co się właściwie dzieje. Dopiero potem zrozumiałem, że jestem nikim, dopóki jestem obcy. Gdybym nim nie był, patrzyłbym zza trumny okna i o wszystkim wiedział.
- Pytasz skąd ją znałem?
Kilka dni wcześniej szła zapłakana ulicą. Zapytałem: "Co się stało?". Odpowiedziała: "Uciekłam od męża". Potem przekonałem właścicielkę kawiarni, żeby dała jej posadę kelnerki. Miłość do kata okazała się silniejsza od życia. Młoda dziewczyna jeszcze przed trzydziestką...
Mieszkałem kiedyś w takiej mieścinie. Niedługo, zaledwie tyle, by poznać jedną kawiarnię i kilku stałych bywalców. Niedługo, zaledwie tyle by się z nimi zaprzyjaźnić, ale nie związać.
Na tyle jednak długo żeby się przejąć, pochylającymi się ku ulicom ścianami. Na tyle długo, bym mógł opowiedzieć ci tę historię.
Wracałem, jak prawie każdej nocy, przez puste, ciemne ulice do domu, który nie był moim miejscem. Z początku jej nie poznałem. Próbowała podnieść się z ziemi, wołając o pomoc. On stał w rozkroku, nie tak znowu pijany żeby nie potrafił w nią trafić. Krzyczała więc w przerwach między ciosami. Zacząłem biec, a tupot moich stóp odbijał się od ślepych, tylko z pozoru, okien. Nie było trudno go przewrócić, nie było problemem obezwładnić. Nie zdążył zareagować zataczającym się słowem.
Wtedy za sobą usłyszałem, wolne od pauz, histeryczne wołanie: „Biją! Pomocy! Ratunku!” Ciężar jej strachu osiadł na moich plecach i wgniótł w jego oddech. Jej palce wbiły się w koszulę na piersiach i rozorały skórę jak stare płótno. On już się zbierał, w pijackim gniewie, ona nieprzytomna z przerażenia łomotała pięściami o moją głowę. Przecież biłem jej męża. Strząsnąłem ją z siebie, wołając, że chcę tylko pomóc.
Okna w kamienicach zmartwychwstawały nocną iluminacją. Robiło się coraz jaśniej. Atakowany z dwóch stron, nie broniłem już nikogo prócz siebie, bojąc się, że i noc stanie ze mną do walki. Nadjechała policja. Siedząc pod niebiesko-czerwonym "słońcem" sprawiedliwości nie potrafiłem pojąć, co się właściwie dzieje. Dopiero potem zrozumiałem, że jestem nikim, dopóki jestem obcy. Gdybym nim nie był, patrzyłbym zza trumny okna i o wszystkim wiedział.
- Pytasz skąd ją znałem?
Kilka dni wcześniej szła zapłakana ulicą. Zapytałem: "Co się stało?". Odpowiedziała: "Uciekłam od męża". Potem przekonałem właścicielkę kawiarni, żeby dała jej posadę kelnerki. Miłość do kata okazała się silniejsza od życia. Młoda dziewczyna jeszcze przed trzydziestką...
T.
2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Grosik za Twoje myśli...