Nocą wszystkie koty czarne, a słowa jednakie.
Spod powiek sen się sypie, złote runo zamienia
w piasek.
Palce śpiące w ostatnich westchnieniach
ziarna chwytają.
Na próżno.
Pióro potyka się o kurzu drobinkę
- jest chwiejne.
Lada moment upadnie.
Papier jeszcze tylko chrzęści łakomie,
cierpliwy, wiadomo.
Czy starczy mu tej cnoty do jutra,
jeśli teraz mnie noc zmoże?
A gdyby tak poddać się, miast pleść swoje
trzy po trzy, sześć po sześć
i po czyjąś koronę niezgrabnymi dłońmi sięgnąć...
Dać wytchnienie głowie,
ona nie jest Odysem,
Itakę zna z cudzych marzeń, powieści.
Niech więc mnie noc ogarnie.
Niechaj w niej zasnę
na zawsze.
Ocalony niepamięcią na nowo się zacznę.
T.
listopad 2009
piątek, 11 lipca 2025
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Parasol
– Proszę pani, proszę pani! Zostawiła pani parasol – mała szczerbata dziewczynka wyciągała w jej stronę czerwony parasol. Uśmiechnęła się...
Z zaczytania
-
Coraz spokojniej cię mam, gdy się oddalasz. Już nie rozdrapuję ciemności - po drugiej stronie nieba białe żagle obiecują swobodę od siebie. ...
-
Moja nadzieja czyści skrzydła w czerwieni gasnącego słońca szykuje sobie strój w domu dobry anioł miejsce mości dobrze mieć swój k...
-
Uratuj mnie powtarzasz każdego poranka każąc opowiadać sobie jutro. Przysiadam na brzegu łóżka pozwalając słowom walczyć czekam aż oswoją w ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Grosik za Twoje myśli...