- Być może - uśmiechnęła się patrząc na Mężczyznę z Kapeluszem. Odwzajemnił jej uśmiech, a ona uciekła spojrzeniem gdzieś w górę, wpatrując się w fasady kamieniczek. I coraz mniej było w niej zdziwienia, nawet wtedy gdy złapał ją za rękę, by nie wpadła pod koła nadjeżdżającego auta i gdy trzymał ją dalej mimo, że niebezpieczeństwo minęło. Ciepły dotyk wydawał jej się taki znajomy-miał w sobie łagodność, a jednocześnie stanowczość. Błądzili pośród zacienionych kamienic, rozświetlonych placów. I było tak zwyczajnie, dobrze. Miarą wspólnego bycia jest nieskrępowane milczenie. A potem przyszły słowa: - Wiesz, że ona mnie zupełnie nie rozumie? Za każdym razem, gdy wyciągam do niej rękę, zachowuje się tak, jakby nie chciała już mieć ze mną nic wspólnego. Gdy zaczęło się psuć między nami, szukałem ratunku w sobie. Najpierw stałem z boku, chciałem dać jej czas, potem chciałem wiedzieć, dlaczego? Im bardziej naciskałem, tym bardziej oddalała się ode mnie... Alicja patrzyła to na horyzont, to na...