naucz mnie latać
nim pióra wyschną
mokre atramentem
naucz mnie słuchać
nim spadnie kropla
wieńcząca między nami
K.
Zastygłem atramentem
na czubkach Twoich palców.
Wtulony między linie
przyglądam się
kreślonym miękko słowom.
Dobrze mi gdy z nimi jesteś,
gdy wstajesz chciałbym krzyczeć
- Jeszcze,
lecz jestem tylko atramentem
umieram gdy zaglądasz w lustro.
T.
maj 2010
Coraz spokojniej cię mam, gdy się oddalasz. Już nie rozdrapuję ciemności - po drugiej stronie nieba białe żagle obiecują swobodę od siebie. Gdybyś wiedział, że zacieram ślady, zawołałbyś? Mówimy innymi językami. Choć tak ładnie nam w wierszach. K. Patrzę na świat przez szkła - już nie pamiętam jakiego koloru. Nie zaglądam do lustra - nawet kiedy się golę. Zakładam skórzaną kurtkę zanim wejdę między słowa. Kołyszę miliony niepotrzebnych zdań byś pomyślała: Daleko. Cisza zdradziła: czujesz się w niej bezpiecznie. Powiem ci jeszcze, nie ku przestrodze: Nie ufaj sobie, kiedy myślisz o mnie. T. czerwiec 2010
Gdy czytam Cię T., to coraz mniej we mnie strachu...
OdpowiedzUsuń...a ja się zachwycam obojgiem po cichu....:):)....
OdpowiedzUsuńJa też.
OdpowiedzUsuńA poza tym, mam Rów Mariański.
Wielka woda./pokiwała głową/
OdpowiedzUsuńCoś w tym stylu /westchnęła/...
OdpowiedzUsuń/pogłaskanie po lokach/
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze
A bo ja wiem...
OdpowiedzUsuńCyganka prawdę Ci powie...
OdpowiedzUsuńDziś prawdziwych Cyganów już nie ma...
OdpowiedzUsuńA co to za popłakiwanie po kątach? Głowa do góry, Inca, bo się we łzach utopisz:)
OdpowiedzUsuń