wtorek, 29 czerwca 2010
Huśtawka
błądzę między wisielcami.
Moja twarz zerka ze sznura
cudzymi oczami.
Drepcze za mną Anioł Stróż
opuszczoną głową
wygłasza kazanie.
Winny niewypowiedzianych słów
przyjmuję piętno świętego spokoju.
Poszczerbione ciszą głosy
namaszczają czoło, dłonie.
Potem słyszę zgrzyt.
Anioł Stróż przystaje.
Nawet nie wiem,
kiedy przestąpiłem próg?
Lasciate ogni speranza, voi ch’entrate.
T.
nadziejo głupia
ty co spać pozwalasz
w lepszym świecie
huśtaj mnie
na sznurach wyobraźni
a potem pozwól
łagodnie spłynąć w dół
szybciej od łez
zagryzanych niemówieniem
K.
styczeń 2010
czwartek, 24 czerwca 2010
(Piszę do Pani...)
i dzień następny jest jak dzień ostatni.
Piszę do Pani, schwytany w ciszę niedomówień
nie wiedząc, czy to pisanie jest dla Pani ważne.
Piszę do Pani, chociaż mówią, że czas ucieka,
a ja go trwonię na ławce w poczekalni życia.
Piszę do Pani upychając w pustce słowa,
chcąc bezbarwnie zabiegane dni wypełnić Panią.
Piszę do Pani, nie wiedząc, czy przyśniło mi się jutro,
czy tylko wczoraj echem odbija się od dzisiaj?
T.
tyle w nas miejsca proszę pana
na dwoje diablo za wiele
pustka rozdzielonych kątów
krzyczy echem
słowa wybrzmiewają w nas
patrze na pana
i coraz mniej zaklęć
tonie w mych rymach i rytmach
smutnieją jutra
nie nam ofiarowane
K.
piszę do pana, bo świata mało
w przestrzeni która nie istnieje
lecz słowa chłonie nienagannym dreszczem
piszę do pana choć pan nie czyta
usta zaciska coraz mocniej
a ja próbują za każdym razem
ożywić spojrzeniem martwe miejsca
piszę do pana bo nawet nie wiem
jak panu tam pod pana niebem
i skąd te krople na moim oknie
czy z deszczu jeszcze
czy już nie?
nie wiem
K
lipiec, 2008
wtorek, 22 czerwca 2010
(stygnę w zachwycie...)
kamieniem się stając
z sercem jak liść drżącym
starzeję się niepostrzeżenie
czas patrzy na mnie łakomie
niewidzialnym palcami
rysy na mnie znacząc
codziennym mijaniem
K.
Przebiegle wyciągam ramiona ,
potem z trzaskiem je zamykam.
Czas w uścisku morderczym
jęczy wprost do ucha.
Nie puszczę!
- wołam Jakubowym głosem.
Pobłogosław!
- żądam patrząc mu w oczy.
Czas dyszy coraz głośniej,
tchu mu zabraknie wkrótce.
Puść
- przez zaciśnięte usta szepcze.
Nie puszczę, jesteś we mnie więźniem.
T.
październik, 2007
sobota, 19 czerwca 2010
(Noc nie umiera z nastaniem świtu...)
zasypia tylko, kiedy się budzę.
Czas strząsając ostatnie krople snu
z ociąganiem wraca do zegara.
Słońce, niczemu się nie dziwiąc
wyrusza zenitowi na spotkanie.
Dzień się dzieje.
Lato jesienią pod parapet zagląda
chłodem pustosząc jaskółcze gniazda.
Ciebie kolano kaprysami dręczy,
we mnie anioły pompują nadzieję.
Pod klifem przechadza się przyszłość,
za rogiem sklep się nowy otwiera.
Życie się żyje
we mnie.
T.
w zakamarkach pamięci
porozsiadały się uśmiechy
cudom obiecują stawanie się
lekka zadyszka z życia
zwalnia z pośpiechu
jesteś
to wystarczy
K.
kwiecień 2008
czwartek, 17 czerwca 2010
Wieża
Już nie rozdrapuję ciemności
- po drugiej stronie nieba
białe żagle obiecują swobodę od siebie.
Gdybyś wiedział, że zacieram ślady,
zawołałbyś?
Mówimy innymi językami.
Choć tak ładnie nam w wierszach.
K.
Patrzę na świat przez szkła
- już nie pamiętam jakiego koloru.
Nie zaglądam do lustra
- nawet kiedy się golę.
Zakładam skórzaną kurtkę
zanim wejdę między słowa.
Kołyszę miliony niepotrzebnych zdań
byś pomyślała:
Daleko.
Cisza zdradziła:
czujesz się w niej bezpiecznie.
Powiem ci jeszcze,
nie ku przestrodze:
Nie ufaj sobie,
kiedy myślisz o mnie.
T.
czerwiec 2010
sobota, 12 czerwca 2010
Lekcje z latania
Chcę
- będąc wysoko
nabrać do płuc powietrza
pachnącego Tobą.
To nic,
że historia skrzydeł
spisana woskiem
schłodzi ją wiatr,
słońce wyprostuje przestraszone lotki.
T.
Możemy się nie spotkać
uwodziciel los
starannie myli ślady
i zaciera westchnienia
W podróżach do niekoniecznie
jeździmy innym trasami
Śmieją się perony
dziećmi umorusanymi słońcem
Pani w lekkiej sukience
ciągnie miłość na kółkach
walizka ciasno spakowana
podskakuje na szynach radośnie
Do jutra kochanie
Nie budź się zbyt wcześnie.
K.
maj, czerwiec 2010
środa, 9 czerwca 2010
Skrzydła
Bezimienny anioł przysiadł na mym parapecie, skrzydeł swych użyczając na chwilę. Ciężko mi w was.
K.
Czyje to skrzydła tak ku ziemi ciążą?
Czyja samotność zniewala słowami?
Ułudą jest wolność odmierzana chwilą.
Kłamstwem samotne słowo w próżni.
Prawdą są łzy,
co wyszły na wieczorny spacer,
uśmiech
w lustrzanym warg rozchyleniu.
Ja, Ty i krzesła nasłuchujące naszych kroków.
Już zaprószyły pierwsze słowa między nami.
T.
kwiecień, 2008
wtorek, 8 czerwca 2010
Klucz
Przeczuwam, że wracam do siebie,
chociaż znam się tylko z cudzego zatroskania,
z lustra ociekającego porankiem
wzroku gapiów gardzących podróżą.
Powracam z zakochania
bledszy o kilka świtów,
starszy
o cztery tysiące kilometrów,
bogatszy o słowa,
których nie spotyka się
- na co dzień
i niespotykaną ilość siwych włosów.
T.
Podróż w czasie zamknięta
w przestrzeni rozpostartych ramion
obejmujących pustkę.
Na przystaniach pamięci
nikt nie wygląda znajomej postaci,
tylko klucze na niebie
wróżą nadzieję na powroty
- srebrniki naiwności prowadzą tak samo.
K.
kwiecień 2010
Tu i teraz
podglądać niewiarę, segregować chwile,
w których zgubione marzenia nabierają kształtu,
kłam zadawać każdemu "nie".
Takim cię mieć
łagodnie uśmiechniętym
z dłońmi rozgrzanymi o kubek malinowej herbaty,
gdy jesień i klucze żurawi znad wyspy biorą we władanie niebo.
Z tobą na leśne polany licho wyprowadzić i słuchać
jak latawcami śmieje się powietrze.
A potem, gdy zima brzozowe pieńki rozszczepia na tysiące iskier,
w tym samym kierunku patrzeć jak buzuje zwyczajne tu i teraz.
Takim cię mieć mogłabym.
Gdybyś istniał.
K.
Niefortunny kleks
- dwóch słów
zamknął przyszłości drzwi przed nosem.
Niespełnieniem przeklęta
klatka, w której nie zapada cisza.
T.
Znajdzie drogę do innych
ten, kto w sobie szuka
i stare zrzuciwszy buty
nie boi się boso spacerować
K.
maj,czerwiec 2010
piątek, 4 czerwca 2010
Strachy
Zabierz mnie stąd,
zabierz daleko
do krain gdzie nie mieszkają lustra.
Ukryj mnie,
ukryj głęboko
przed spojrzeniami,
których znieść nie mogę.
Ukołysz mnie,
ukołysz aż do spokoju,
bym nie obawiał się usłyszeć więcej.
A potem,
kiedy zamilkną wiersze
obiecaj, że zapomnisz,
by życie było lżejsze.
T.
Czary – mary
Spojrzała przez palce
odejmując wagi smutkowi
mała dziewczynka
rozchlapywała kałuże
Chodź!
Złapał ją za rękę
końce jej palców zadziwiająco ciepłe
poprowadziły go
bezpiecznie w jutro
Widzisz?
/nadzieja uśmiechała się nadal/
Nie będę milczeć!
/ze złością tupnęła nogą/
……………………………............
Chora na niebo
wpatrzona w błękit
łzom koloru dodaje
Chora na ptaki
spojrzeniem lekkim
skrzydła ich porusza
Chora na dzieci
głaszcze je uśmiechami
Chora na życie
leczona na siłę
przeklina lekarzy
wierszami
Przeklnij mnie !
/uśmiechnęła się zalotnie/
Jestem obok.
Słuchaj!
K.
Czasami boję się do łez
uwięziony w kącie złych wiadomości.
Czasami żyć się chce,
aż oddech odbiera
i chce się biec do świtu.
Czasami cieszę się
ze słowa niespodziewanego.
Łza bywa wtedy słodka.
T.
Wchodzę bez pukania
bo jesteś
zostawiam na stole kartkę
będę
gdy słów zabraknie
rozpoznasz mnie po sobie
jestem
K.
sierpień, 2007
czwartek, 3 czerwca 2010
4.
rozmemłał, westchnieniami nie wyblakłymi,
głową skrywaną w ciepłym mroku koca.
Nabrzmiał i napęczniał samotnością.
Roztkliwiam się nad sobą?
W schematy próżnym słowem wchodzę?
A może dzień powszedni
niedzielnym rymem szpecę?
Nie wiem, bo rozpadał mi się wieczór.
Chociaż niebo gwiezdnie czyste
kroplami nasączy mnie jak gąbkę
za parawanem słów znów zgasnę,
zasnę.
T.
zazdrosny księżyc
ciężko spadnie na poduszkę
chłodnymi palcami sny zagarniając
mam cię
wyszepcze
nim w świcie utoniesz
każdy twój lot moim się stanie
zazdrosny księżyc
handlarz snów bezimiennych
patrzy na ciebie łakomie
K.
luty, 2008
środa, 2 czerwca 2010
Niewiara na cztery ręce
się przede mną,
przestaję wierzyć,
że kiedyś się zdarzymy.
K.
Wyciągam przed siebie słowa
- protezy dłoni.
Kuszę
światłoczułymi skrawkami.
A ty,
stojąc nieopodal,
udajesz, że jesteś.
Łączą nas niewypowiedziane zdania
i chociaż powtarzam:
- Wszystko jest możliwe,
jednego nie spodziewam się usłyszeć:
- Będę.
T.
Nim ptaki przylecą
i odlecą
nim wielokropki zaczną żyć
w swoich gniazdach
nim każde moje nie mogę
twoim się stanie majem
będę oddechem
lecz mnie nie poganiaj,
kiedy dopiero się staję.
K.
Czas zagląda w oczy przechodniom
zapisując w twarzach epickie historie.
Krzyżują się linie,
umierają wersy,
scenarzysta ciska kartkami nowych odcinków.
Życie tupie nogą,
brak mu cierpliwości.
Nie jest moją winą,
że nie wiem
kiedy się skończy.
T.
A co, jeśli się nie skończy?
Jeśli iść tak będziemy
równoległymi światami,
nigdy się nie spotkawszy?
K.
Nic między nami się rozsiądzie.
Nic rozkapryszone literami.
Obracać będzie w palcach srebrny pieniądz
powtarzać do poduszki:
- Gdyby.
A potem spróchnieje pod nim krzesło
z hukiem upadnie w niepamięci.
Tylko nasze kroki iść będą chmurnie
skazane na brak stycznej.
T.
marzec 2010
Szepty - Parapluie
Zamknięty w pawlaczu daleki jestem zimie. Kurz kołysze me skrzydło nietoperza - stygnę. Nie tak dawno w pogoni za tęczą łzy chwytałem garś...
Z zaczytania
-
Coraz spokojniej cię mam, gdy się oddalasz. Już nie rozdrapuję ciemności - po drugiej stronie nieba białe żagle obiecują swobodę od siebie. ...
-
Moja nadzieja czyści skrzydła w czerwieni gasnącego słońca szykuje sobie strój w domu dobry anioł miejsce mości dobrze mieć swój k...
-
Uratuj mnie powtarzasz każdego poranka każąc opowiadać sobie jutro. Przysiadam na brzegu łóżka pozwalając słowom walczyć czekam aż oswoją w ...