stoję na palcach i sięgam jutra niespiesznie przegania zaspane koty z pierzastych poduszek w zagłębieniu między obojczykiem a ramieniem wspomnienie zapachu chowa jak obietnice spełnione nad ranem ktoś rozsypał jasne marzenia i ciągle jest nadzieja na nieśmiertelność K. Dzień dobry po raz trzeci. … że niby kiedy? Po raz pierwszy późną nocą chciałaś się wśliznąć niepostrzeżenie między sen, a moje ramię. Odemknąłem oko i niepewny pory nadstawiłem pierś na dobranoc, uśmiech na dzień dobry. Po raz drugi o poranku wyłuskane spod przymkniętych powiek zostawione na poduszce, spragnionej twojego zapachu. Po raz trzeci… wiesz sama: rzucone w przestrzeń między tu, teraz, a jutro, kołaczące do drzwi T.
Od T. do K. i odwrotnie