Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2014

Nadzieja na nieśmiertelność

stoję na palcach i sięgam jutra niespiesznie przegania zaspane koty z pierzastych poduszek w zagłębieniu między obojczykiem a ramieniem wspomnienie zapachu chowa jak obietnice spełnione nad ranem ktoś rozsypał jasne marzenia i ciągle jest nadzieja na nieśmiertelność K. Dzień dobry po raz trzeci. … że niby kiedy? Po raz pierwszy późną nocą chciałaś się wśliznąć niepostrzeżenie między sen, a moje ramię. Odemknąłem oko i niepewny pory nadstawiłem pierś na dobranoc, uśmiech na dzień dobry. Po raz drugi o poranku wyłuskane spod przymkniętych powiek zostawione na poduszce, spragnionej twojego zapachu. Po raz trzeci… wiesz sama: rzucone w przestrzeń między tu, teraz, a jutro, kołaczące do drzwi T.

(uwierzą, kiedy powiesz...)

uwierzą, kiedy powiesz: wczorajszą noc spędziliśmy we dwoje zaprzeczą jednak temu co widać gołym okiem przytnijmy żywopłoty żeby wyjrzeć na świat zza wspomnień T. milczę i jestem wszystkim co się zdarzyło na styku nas mijają zimne lata i ciepłe zimy zaplątana w stary pled rozliczam dni z niemówienia pasjanse stawiam na dwoje wróżąc cisza poklepuje mnie familiarnie po ramieniu K.

Miasteczko

te ciasne uliczki chłoną mą beznamiętność określają mnie chwilą i chwilami bywam w wierszu w swetrze w dżersejowej sukience oplecionej spojrzeniami tuż przed kolano zapijam tę ciekawość małą wodą kropla po kropli mijam K. natknąłem się na dym z ogniska szamotał się z wiatrem nie mógł wygrać a mnie opadły minione jesienie te w przykrótkim palcie i za dużych butach wszystko miałem do zyskania nic do stracenia goniąc liście nim spłonęły nie dotykając ziemi czary z epoki sprzed wynalezienia grabi T. listopad 2014

Smuteczki i nepomuk

brakuje mi lekkości nadmorskich dni uśmiechu nie w porę mgły tuż nad wodą stóp grzęznących w sypkim piasku nasiąkam wilgotną jesienią i nie wiem czy to źle czy dobrze nad studzieniczańską groblą zatrzymuje mnie nepomuk Nepomucenie, ach Nepomucenie ładnie ci w tej jesieni K. Chłodną dłoń wyciąga do mnie jesień nie roztkliwia się chociaż drzazgi z warg wyciąga jedne trucizną podeszły - znam się z nimi od zawsze inne z kołysek świeżych wysuwa nie tonę w krzyku Nepomucen nad groblą przenosi tajemnice ma wszystkie klucze leżę dobrze mi z jesieni chłodną ręką na ustach dobrze - nie trzeba więcej dobrze jeszcze tylko jedna T. 02.11.2014