wtorek, 30 listopada 2010

Moja Warszawa

Moja Warszawa jest bezpańska.
Śpieszno jej od dnia do dnia
chociaż nie gaśnie
rozświetlona
rytmem tysięcznych kroków.
Gwarna w przechwałki.
Strojna w sukces
nim upodlona.
Moja Warszawa czeka.
Wiatr wzdycha po zaułkach
nie nadążając za miłością.
Przez moją Warszawę płynie rzeka
szczerząc na przejściach kły klaksonów.
Moja Warszawa JEST
jak rzeka
- nie płynąc z nurtem giniesz.
T.


Moja Warszawa pachnie jaśminem
przeciąga się nad ranem w hotelowym łóżku
moja Warszawa uważnym spojrzeniem
zagląda w oczy Fryderyka
nim w Łazienkach utonie
moja Warszawa ma kilka imion
most rozświetlony nad rzeką
i kochanie na całe życie
a ledwie na chwilę.
K.

grudzień 2010

poniedziałek, 29 listopada 2010

Piszę do Pani

Piszę do Pani, bo świat się kończy
I dzień następny jest jak dzień ostatni.
Piszę do Pani, schwytany w ciszę niedomówień,
Nie wiedząc, czy to pisanie jest dla Pani ważne.
Piszę do Pani, chociaż mówią, że czas ucieka,
A ja go trwonię, na ławce w poczekalni życia.
Piszę do Pani upychając w pustce słowa,
Chcąc bezbarwnie, zabiegane dni wypełnić Panią.
Piszę do Pani, nie wiedząc, czy przyśniło mi się jutro,
Czy tylko wczoraj echem odbija się od dzisiaj?
T.

tyle w nas miejsca proszę pana
na dwoje diablo za wiele
pustka rozdzielonych kątów
krzyczy echem
słowa wybrzmiewają w nas
patrze na pana
i coraz mniej zaklęć
tonie w mych rymach i rytmach
smutnieją jutra
nie nam ofiarowane
K.


piszę do pana, bo świata mało
w przestrzeni która nie istnieje
lecz słowa chłonie nienagannym dreszczem
piszę do pana choć pan nie czyta
usta zaciska coraz mocniej
a ja próbują za każdym razem
ożywić spojrzeniem martwe miejsca
piszę do pana bo nawet nie wiem
jak panu tam pod pana niebem
i skąd te krople na moim oknie
czy z deszczu jeszcze
czy już nie?
K.


lipiec, 2008

niedziela, 7 listopada 2010

Studzieniczna

Rychliwość boska dodałaby ci skrzydeł, gdyby się spieszyła.
I byłbyś.
Tymczasem pozostaje sprawiedliwość.
Nepomucenie, och Nepomucenie,
prowadź mnie cierpliwie przez mosty mej niewiary.
K.


Znam to miejsce.
Pani starsza pochylając się nad wiaderkiem pyta pani mniej starszej:
- To się piję?
- No nie wiem...
Ta odpowiada z mieszaniną strachu i powątpiewania wymalowanymi na twarzy.
Do studzienki podchodzi dwunastoletnia dziewczynka. Bierze do ręki emaliowany kubek.
- A panie są wierzące?
Stawia pytanie zaczerpując z wiaderka mętnawą wodę. Pije. Odstawia naczynie.
- Bo jak nie to lepiej się posmarować - rzuca odchodząc.
Skąd to dziecię było takie mądre?
Stojącego nieopodal niewierzącego ojca dziewczynki rozsadza na przemian to duma, to śmiech.
T.

listopad 2010

wtorek, 2 listopada 2010

Przepraszam

Przepraszam, zapominam pisać
o miłości się nie opowiada
ma się ją pod skórą
jak zapowiedź śmierci
Przepraszam, zapominam pisać
o niepokoju nie pamiętam
jak wiele go we mnie
gdy nad ranem sny rozgarniając
skrawki słów znajduję porozrzucane
jak ślady ust na moim ciele.
K.


Czy widzisz we mnie coś więcej
niż ciało i krew?
Proszę,
chciej spojrzeć.
Pozwól niech się łańcuch
samotności przerwie.
Rozciągam ręce.
Możesz mierzyć gdzie chcesz.
Lecz proszę
wejrzyj we mnie.
Włóż pomiędzy żebra rękę.
Nie bój się!
Trzeszczą w proteście?
Krzyczę?
To nie ból
to szczęście.
Nie ustawaj
drąż dalej,
mocniej,
głębiej.
Omiń schowane za rurociągami serce.
Odnajdź mnie proszę.
Zrobię dla Ciebie to samo.
Zrobię
- jeżeli chcesz,
więcej.
Tylko mnie wyłów
z żałobnej głębi.
Spomiędzy słów.
T.



październik, listopad 2010

Szepty - Parapluie

Zamknięty w pawlaczu daleki jestem zimie. Kurz kołysze me skrzydło nietoperza - stygnę. Nie tak dawno w pogoni za tęczą łzy chwytałem garś...

Z zaczytania