Przejdź do głównej zawartości

Klucz

Przeczuwam, że wracam do siebie,
chociaż znam się tylko z cudzego zatroskania,
z lustra ociekającego porankiem
wzroku gapiów gardzących podróżą.
Powracam z zakochania
bledszy o kilka świtów,
starszy
o cztery tysiące kilometrów,
bogatszy o słowa,
których nie spotyka się
- na co dzień
i niespotykaną ilość siwych włosów.
T.


Podróż w czasie zamknięta
w przestrzeni rozpostartych ramion
obejmujących pustkę.
Na przystaniach pamięci
nikt nie wygląda znajomej postaci,
tylko klucze na niebie
wróżą nadzieję na powroty
- srebrniki naiwności prowadzą tak samo.
K.


kwiecień 2010

Komentarze

  1. Lubię, gdy pozostawiasz po sobie ulotny zapach.Co to za zapach, Tercybiadesie?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pachnę wczoraj.
    Znam ten zapach na pamięć
    on nie zadziwia,
    nie niepokoi.
    Bywa, że boli,
    lecz cóż z tego
    skoro zwarzony?
    Do przeszłej miary niczego nie dodam.


    /tak mi przyszło do głowy i jeszcze, dla równowagi/

    Pachnę Tobą.
    Noc już przyszła
    kołdrę słowami oblekła.

    Pachnę Tobą.
    Zębami przestaję zgrzytać
    i dzieję się spokojnie.

    Pachnę Tobą,
    aż do poranka,
    kiedy wstanę ranny świtem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pachniesz obietnicą na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. errata:
    kiedy ranny świtem wstaję.

    Myślisz, Kasiu? To pokrzepiające. Dziękuję za zapach:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wieża

Coraz spokojniej cię mam, gdy się oddalasz. Już nie rozdrapuję ciemności - po drugiej stronie nieba białe żagle obiecują swobodę od siebie. Gdybyś wiedział, że zacieram ślady, zawołałbyś? Mówimy innymi językami. Choć tak ładnie nam w wierszach. K. Patrzę na świat przez szkła - już nie pamiętam jakiego koloru. Nie zaglądam do lustra - nawet kiedy się golę. Zakładam skórzaną kurtkę zanim wejdę między słowa. Kołyszę miliony niepotrzebnych zdań byś pomyślała: Daleko. Cisza zdradziła: czujesz się w niej bezpiecznie. Powiem ci jeszcze, nie ku przestrodze: Nie ufaj sobie, kiedy myślisz o mnie. T. czerwiec 2010

"Life for rent"

Wbiegła do ulubionego budynku. Zanim się tam znalazła, pod nogami znajomo zachrzęściła żwirowa ścieżka, z okien niósł się głos Dido. Uśmiechnęła się. Dziś chciała mu opowiedzieć, że za chwilę znowu fontanna będzie szeptać bluesowe rytmy i że ona tam będzie, i że on musi nazbierać dużo drobniaków, bo na Kościuszki wprowadzono parkomaty. Otarła pot z czoła i pokonała ostatnie piętro. Poprawiła niesforną grzywkę i złapała za klamkę, drzwi nie chciały ustąpić. Spróbowała jeszcze raz i znów nic. Zrezygnowana oparła się plecami o drzwi. Po chwili zrozumiała, że tak naprawdę tych drzwi nie ma...Po korytarzu nieistniejącego domu niósł się coraz cichszy głos: I haven't really ever found a place that I call home I never stick around quite long enough to make it I apologise that once again I'm not in love But it's not as if I mind That your heart ain't exactly breaking It's just a thought, only a thought But if my life is for rent and I don't learn to buy Well I deserve no...

Schody

Uratuj mnie powtarzasz każdego poranka każąc opowiadać sobie jutro. Przysiadam na brzegu łóżka pozwalając słowom walczyć czekam aż oswoją w Tobie dzisiaj. Pytasz Pogubiłeś metafory? Zbyt przejęte życiem odpowiadam, a ty śmiejesz się z próżności - moja, Twoja ulubiona wada. Po tym śmiechu wiem, że dzień się zaczął i w Tobie. T. dzień zaczyna się w twoich oczach otwieram dłoń i linią życia płyniemy kruche łódeczki chybotliwe jutrem w kuchni czajnik wygwizduje kapitańskie tango jutro nie istnieje mówię zamykasz moją dłoń K. grudzień 2011