nie przychodzisz drzwi milczą zaklęciem rzuconym jesieni na progu dzieci z mgły obiecują wieczność nie przychodzisz rozwieram palce i czas przez nie szepcze wydmami od morza głaskanymi czekaniem K. Stoję, wiatr mnie uwięził w garbie przesypującego się wędrowca. Słyszę, uszy pełne szumu - fale mielą niepamięć. Widzę, jeszcze pustkę w kolorze sepii marszczy czoło stąd donikąd. W połowie Nigdzie jestem, jestem w połowie na progu jesieni do Ciebie. T. wrzesień 2011
Od T. do K. i odwrotnie